|
Kamień
Less Hoduń
Wizyta przy kamieniu, na którą
wybrałem się ze znajomymi, zakończyła się niepowodzeniem. Zostaliśmy w
pewien sposób i dość szybko zmuszeni do opuszczenia tego miejsca.
Niedaleko Polic znajduje się miejsce, w
którym leży nietypowy ponoć kamień. Czteroosobowa ekipa postanowiła
tam pojechać i zobaczyć to coś na własne oczy. Paulina, Piotr, Rafał i
ja wybraliśmy się tam jeszcze przed południem, aby poświęcić temu
miejscu kilka godzin. Zamierzaliśmy wykonać kilka zdjęć, obejrzeć to
miejsce i na spokojnie zdecydować co z tym fantem zrobić. Zdjęcia
mieliśmy wykonywać zupełnie bezemocjonalnie, jak i podejmując próbę
nawiązania jakiegokolwiek kontaktu z tą energią, która ponoć tam jest
odczuwalna. Jednym z podstawowych kryteriów, jakie nas tam zwabiły
była jednak prawdopodobna emanacja ozdrowieńczych sił i nietypowy
wygląd samego kamienia.
Po dotarciu na miejsce okazało się, że
legenda o jego niezwykłości wzięła się prawdopodobnie z pochodzenia
tej formacji (bo jak widać na zdjęciu nie jest to pojedynczy głaz).
Wygląda to na fragment skamieniałej rafy koralowej i ma półkolistą
budowę o wymiarach: obwód ok. 11 m, promień ok. 4 m, wysokość ok. 3,5
m.
Całość pokryta jest mchem. Ma
konstrukcję ażurową i na pierwszy rzut oka nie sprawia wrażenia
formacji o takich wymiarach. W załamaniach i na naturalnych półkach
znajdują się święte figurki i sztuczne kwiaty. Przywodzi to na myśl
klimat miejsc kultu związanych z przypadkami cudownych uzdrowień, jak
Lourdes czy Medjugorije. Wygląda na to, że nie bez powodu te elementy
pojawiają się właśnie tutaj, ponieważ - jak się nieoficjalnie
dowiedziałem - znany jest przypadek pewnego mężczyzny, któremu wizyta
w tym miejscu przyniosła ponoć poprawę zdrowia. Mam nadzieję, że
niebawem będziemy mogli dotrzeć do tej osoby i zweryfikować tę
informację.
A może to nie jest jedyny przypadek
tego typu? Wiadomo przecież, że czasami ludzie wiedzą o wiele więcej,
niż zgadzają się mówić.
Kolejnym krokiem, jaki planujemy
wykonać, to wizyta w tamtejszej parafii. Mamy nadzieję, że przyniesie
ona wymierne wyniki w postaci ciekawej rozmowy z księdzem na ten
temat. Miejsce to jest ponoć znane tamtejszemu proboszczowi, stąd i
nasze oczekiwania.
Niestety, zbyt krótko mogliśmy
przebywać w tamtym miejscu, ponieważ zostaliśmy niejako zmuszeni do
opuszczenia go. Zastanawialiśmy się, czy strażnicy kamienia, którzy
tego dokonali, zrobili to celowo, czy mają to po prostu niejako w
swojej naturze? Mowa tu o... komarach, które siekły nas niemiłosiernie
nie pozwalając się skupić ani na chwilę (co my im takiego
zrobiliśmy?!). Chwytając każdą wolną chwilę poświęcaliśmy ją na
zmierzenie tej formacji i próbę nakręcenia materiału video. Cóż to
jednak za atmosfera, kiedy zamiast uważnie rejestrować to, co przed
oczami trzeba machać rękami i nogami, aby uniknąć bąbli?
Na pewno wrócimy w to miejsce i
spróbujemy wykonać parę doświadczeń. Mam nadzieję, że ksiądz proboszcz
zgodzi się na udział w tym doświadczeniu. Czy można jednak powiedzieć
już dzisiaj, że jest to jedno z tzw. miejsc mocy, które charakteryzuje
się specjalnym rodzajem wibracji? Jak na razie na listach miejsc mocy
nie znalazłem takiej informacji. Może jednak okaże się, że do takich
właśnie się ono zalicza?
Zdjęcia z rejestracji video: Czesław
Piekarski.
|