Ukryta Rzeczywistość - logo
  Czego nie wiemy trzeba nam właśnie, a to co wiemy na nic się zda / Goethe
start - strona główna o idei aktualności misja działania kontakt galeria download polecam Wersja polska English Deutsche
 
  Ukryta Rzeczywistość > artykuły  
Sympozjum
Eksperymenty
Współpraca
Audycje RTV
Publikacje
Wizyty
Akcje
Artykuły

zapraszamy na forum

 

Współpracują z UR:

Experimentarium

Fundacja NAUTILUS

hi.Color


Poleć stronę





Napisz do nas!
Napisz!

Startuj z Ukrytą!
Startuj
z Ukrytą!


Zgłoś pomysł!
Zgłoś
pomysł!

Artykuły
Powrót

My nieświadomi Cz. 3
Less Hoduń

Jest to pierwszy z trzech artykułów-odpowiedzi, które powstały m.in. w oparciu o moje wieloletnie przemyślenia dotyczące własnych poszukiwań i badań niewyjaśnionych, jak na razie, fenomenów oraz pod wpływem silnego impulsu po lekturze publikacji "Magia mózgu" i "Ja poza ciałem" (z 48 numeru Newsweeka z 2006 roku, których streszczenia zamieściłem także na stronach UR a są to odpowiednio: Mózg wcale nie magiczny i Fenomeny mózgu wg Olafa Blanke). Cierpliwość ma swoje granice a takie artykuły te granice naruszają.

Teraz dla mnie jest już wszystko jasne!

Podejrzewam, że dla wielu poszukujących osób także.

Nie wiem, czemu całe kultury przez wieki żyły w nieświadomości korzystając w rozwijaniu swego ducha i wartości etycznych z niewłaściwych informacji? Przecież kształtowaliśmy nie to co trzeba i to w nieodpowiedni sposób! Miliony biednych ludzi, którzy starali się (i wciąż starają) poszerzyć swoją świadomość korzysta z zupełnie chybionych wzorców podszeptywanych im do tego przez własne, chore umysły. Kształtowanie siły woli, samouzdrawianie czy taka prosta intuicja to tylko domena epileptyków, którzy nie wiedzą, co widzą i nie wiedzą, czego w życiu chcą. Osoby przeżywające stany oderwania ciała astralnego od ciała fizycznego to chore umysłowo osoby, narkomani, ludzie zawsze przemęczeni lub notoryczne śpiochy, które przecież nie odróżniają jawy od snu, czyli codziennego życia od złudzeń. Naturalnie nie ma znaczenia, że osobami przeżywającymi opuszczenie własnego ciała są czasem prawnicy lub policjanci a niekiedy lekarze medycyny z poważnymi tytułami naukowymi, którzy chyba powinni wiedzieć, że to co widzieli jest tylko i wyłącznie projekcją ich chorego mózgu i nie powinni zaprzątać sobie tym głowy. Dlaczego więc ci, przede wszystkim, wykształceni ludzie decydują się po takich przeżyciach na zgłębianie tajemnic swojej jaźni? Cóż za silny impuls sprawił, że ich doświadczenia wydały im się bardziej rzeczywiste i godne większej uwagi, niż nasza namacalna rzeczywistość? Prawdopodobnie przeżyli coś niezwykle traumatycznego, co spowodowało zaburzenia ich mózgów i tylko w takich kategoriach warto to rozpatrywać. Znaczy to także, że praca, którą po zdarzeniu tak samo sumiennie (lub czasami jeszcze lepiej) wykonują nie powinna być już traktowana z takim samym, jak wcześniej, zaufaniem a stanowisko danej osoby powinno być nieustannie podważane? Według oficjalnych prawideł nauki: tak.

My wszyscy, którzy poszukujemy swojego "ja" starając się znaleźć odpowiedzi na pytania zaprzątające nam puste głowy, jesteśmy bezładną masą ludzką. Każdy zainteresowany tym, co niewyjaśnione, skazany jest na napiętnowanie ze strony pozostałej, naukowej i materialnej (czytaj: właściwej) części społeczeństwa. Próby rozwijania swoich zdolności mentalnych, które niby to pomagają nam w kształtowaniu własnych, prawdopodobnie pozytywnych zachowań, a które nierzadko są olbrzymią (choć jakże iluzoryczną) inspiracją dla naszych rodzin i przyjaciół, chcących zmienić na lepsze swoje nieposkładane życie, to nic nie warte działania, które tylko otumaniają nasze i tak biedne i proste umysły. Bądźmy wdzięczni, że garstka światłych monopolistycznie umysłów wzięła nas pod swoje skrzydła. To dzięki nim w audycjach radiowych możemy nareszcie usłyszeć, jak bzdurną jest wiara w oddziaływanie układu planet na nasze zdrowie i że ludzie opowiadający o rzeczach przemieszczających się samoistnie w nawiedzonych domach nie są godni zaufania. To oni ratują nas stwierdzeniem o bąblach gazu nad bagnami (Eureka!), kiedy pytamy czy niezidentyfikowane obiekty latające istnieją. Oni też tworzą jawnie funkcjonujące społeczne reguły, wg których osoby interesujące się zjawiskami niewyjaśnionymi to paranoicy kwalifikujący się do leczenia klinicznego, jak to ma miejsce np. w USA.

Poszukiwania odpowiedzi na zasadnicze dla naszych istnień pytania powinniśmy zostawić tylko osobom zajmującym się nauką metodologiczną, która wymierzy, policzy, sprawdzi namacalnie, po czym policzy jeszcze raz i poda na końcu odpowiednią regułkę do której trzeba się zastosować. Bo któż z nas jest na tyle elokwentny, aby porywać się na budowanie swojego, niezależnego "ja"? Któż z nas błądzących posiada tak fantastyczne tytuły, które lśnią, jak precyzyjnie oszlifowany diament, a które przecież predestynują ich właścicieli (jako jedynych) do podawania prawdy niezawisłej? Czy lepszy jest "dr" czy "doc."? Może być też "hab."? A "Prof." to już w ogóle rewelacja! Tylko "zwyczajny" czy "niezwyczajny"? A może powinien być nadzwyczajny lub niesamowity?

Jest sarkastycznie? Skądże znowu? A czy w opiniach naukowców, dotyczących tematów nazywanych nie wiadomo czemu "paranormalnymi", pojawiają się niestosowne uwagi i autorytarna krytyka włącznie z ośmieszaniem trudnych do wyjaśnienia zjawisk? Oczywiście, że nie. Jest to tylko zwyczajna troska o zdrowie psychiczne ludzi tym zainteresowanych, którzy - jak to się już utarło - nie mają pojęcia o naukowym podejściu do życia, lecz bujają w obłokach. Przecież to takie proste: "UFO nie istnieje", "intuicja to bzdura", "uzdrawianie jest niemożliwe". Wystarczy w końcu, że ludzie przed nazwiskiem usłyszą lub zobaczą odpowiedni przedrostek, to wtedy wszelkie wątpliwości są skutecznie ucinane. "A autorytety wykształcone w dziedzinie rozwoju duchowego i uzdrawiania?" - zapyta ktoś. No cóż, nauka takiej edukacji nie respektuje i żadne tego typu wykształcenie na jej przedstawicielach wrażenia nie zrobi. Bo najlepiej, kiedy napisane jest: "badania naukowe dowodzą, że...", "najnowsza medycyna wyklucza możliwość...", itd. Nauka jest w końcu niepodważalnym monopolistą na wiedzę "właściwą", więc spokojnie można pisać takie rzeczy. Być może pojawi się też pytanie: "Tylko co takiego nauka akademicka wie o tematach ezoterycznych, mentalnych czy niewyjaśnionych, które są im wszak obce, że ośmiela się o tym pisać tak zdecydowanie?" O! w końcu część z nich to są wybitni specjaliści od wszystkiego, którym ilość przeczytanych książek daje wrażenie panowania nad "Wszechrzeczą". "A czy ilość przyswojonej wiedzy, przeczytanych publikacji czy odbytych spotkań albo wielkość posiadanej w domu biblioteki równoznaczne są z mądrością człowieka?" Według nauki: oczywiście, że tak. Tylko i wyłącznie bezpośrednie i policzalne badania, a nie jakieś tam przemyślenia, dają dostęp do wymiernych wyników i prawdziwej wiedzy.

Czego nie możesz dotknąć, tego najzwyczajniej nie ma.

Nie ma emocji.
Nie ma uczuć.
Nie ma myśli.

W takim razie po co tu człowiek?

-----------------------------------
Oto zawartość i kolejność artykułów tej serii:

Mózg wcale nie magiczny
Fenomeny mózgu wg Olafa Blanke
My nieświadomi
Sprawa przypadku
3 metry

Fotomontaż: autor.

  ZAREJESTRUJ SIĘ NA FORUM I SKOMENTUJ TEN ARTYKUŁ!
  26.04.2007
start o idei aktualności misja działania kontakt galeria download polecam
Sympozjum eksperymenty współpraca audycje rtv publikacje wizyty akcje
powered by: irko.net
Strona zaprojektowana przez: hi.Color  /  copyrite ® 2006 hi.Color  /  All rites reserved