Ukryta Rzeczywistość - logo
  Czego nie wiemy trzeba nam właśnie, a to co wiemy na nic się zda / Goethe
start - strona główna o idei aktualności misja działania kontakt galeria download polecam Wersja polska English Deutsche
 
  Ukryta Rzeczywistość > artykuły  
Sympozjum
Eksperymenty
Współpraca
Audycje RTV
Publikacje
Wizyty
Akcje
Artykuły

zapraszamy na forum

 

Współpracują z UR:

Experimentarium

Fundacja NAUTILUS

hi.Color


Poleć stronę





Napisz do nas!
Napisz!

Startuj z Ukrytą!
Startuj
z Ukrytą!


Zgłoś pomysł!
Zgłoś
pomysł!

Artykuły
Powrót

Niechciane dziecko medycyny
Piotr Wojciechowski

Jest zmorą lekarzy, ale bardzo często wybawieniem dla pacjentów nieświadomych nawet jego działania. Bywa o wiele bardziej skuteczny niż najnowocześniejsze leki. Potrafi wyleczyć praktycznie każde schorzenie...

Efekt placebo

Choć jest obiektem badań naukowych, to medycyna ciągle spycha go na margines traktując jak lisa, który wtargnął do kurnika. Niezależnie od tego ludzie na całym świecie doznają jednak ozdrowień po zażyciu tabletki zrobionej ze zwykłego cukru, która absolutnie nie powinna mieć jakiegokolwiek - negatywnego, czy pozytywnego - wpływu na ich zdrowie. U wielu osób następuje poprawa zdrowia tylko dlatego, że brali udział w eksperymencie, nie wiedząc, że zamiast nowego leku otrzymują właśnie placebo.

W definicjach naukowych placebo (łac. "spodobam się”) określane jest jako substancja lub działanie obojętne, nie mające wpływu na stan zdrowia pacjenta, podawane choremu jako terapia. Chory nie wie, że to, co zastosowano, nie jest prawdziwym leczeniem, zaś wszystko (dla leku głównie: wygląd, zapach, smak, konsystencja), oprócz leczniczych właściwości placebo, jest takie samo, jak w rzeczywistej terapii.

Ogromną siłę placebo pokazuje pewien znany przykład ze Stanów Zjednoczonych. Rzecz miała miejsce w latach 50tych. Otóż niejaki pan Wright był ciężko chory na raka. Miał guzy przerzutowe i płyn w płucach. Dla lekarzy: przypadek beznadziejny. Nie dawano mu więcej niż kilka dni życia. W tym samym czasie pojawiły się informacje o nowym, cudownym leku o nazwie Krebiozen, w którym upatrywano skutecznego obrońcy przed rakiem. Pan Wright, dowiedziawszy się, że jego lekarz bierze udział w badaniach nad Krebiozenem, zażądał zaaplikowania leku. Po wielu namowach dopiął swego: otrzymał specyfik i już na kilka dni po jego zażyciu wszystkie dolegliwości ustąpiły. Guzy wchłonęły się, a pan Wright wrócił praktycznie do normalnego życia. Po jakimś czasie przeczytał jednak artykuł, w którym niepochlebnie wypowiadano się o Krebioznie, jako o leku nieskutecznym. U pana Wrighta odnowiły się guzy, nastąpił powrót choroby. Jego lekarz widząc, że coś jest na rzeczy powiedział mu, że ma nową, ulepszoną wersję Krebioznu, którą może mu zaaplikować. Ulepszona wersja leku oczywiście nie istniała, a lekarz podał pacjentowi zwykłą wodę destylowaną. Po tej kuracji, która z medycznego punktu widzenia nie mogła przecież przynieść żadnego efektu, pan Wright ponownie wyzdrowiał. Historia lubi się jednak powtarzać i po kilku miesiącach pan Wright znów dowiedział się z mediów o nieskuteczności Krebiozenu. Dwa dni później zmarł. Przykład ten jest dobitny tym bardziej, że Krebiozen faktycznie okazał się lekiem bezskutecznym. Poza panem Wrightem u żadnej innej osoby nie stwierdzono by terapia przyniosła jakikolwiek efekt.

Powyższy przykład jest najbardziej znany w świecie.
Jednak podobne miały i mają miejsce także w Polsce.

Pewna 60-letnia kobieta leczyła się w Dolnośląskim Centrum Chorób Płuc. Przez ponad 20 lat cierpiała na ciężką chorobę płuc. Mimo iż codziennie dostawała wyszukane leki i była pod opieką bardzo dobrych fachowców, to kilka razy w ciągu dnia wzywała lekarza z powodu duszności, które bardzo jej dokuczały a ich objawy były widoczne gołym okiem. Po podaniu dodatkowej dawki lekarstw jej stan wracał do normy. Za którymś razem lekarz zdecydował się zamiast sterydów podać pacjentce kroplówkę z soli fizjologicznej, substancji obojętnej dla organizmu. Po tej kroplówce duszności ustąpiły. Od tej pory kobieta chciała by kroplówkę podawano jej codziennie. Gdy ją dostawała duszności ustępowały, natomiast gdy kroplówki nie dostarczano, objawy powracały.

Efekt placebo daje o sobie znać także przy badaniach nad nowymi lekami. Przykładem może być historia kobiety, która cierpiała na chroniczne przemęczenie organizmu. Brakowało jej energii, nie mogła pracować i większość czasu spędzała w domu. Siły witalne powróciły do niej podczas udziału w badaniach, mających na celu potwierdzenie skuteczności nowego leku zwalczającego chroniczne przemęczenie organizmu. Tak jak w wielu badaniach, również i w tym, brała udział tzw. „grupa kontrolna”. Doświadczenie takie polega na tym, że część badanych osób faktycznie otrzymuje testowany lek, a pozostałym (czyli grupie kontrolnej) podaje się substancję obojętną. Pacjenci nie wiedzą, do której grupy trafili, nie wiedzą tego także ich lekarze. W opisywanym przypadku okazało się, że dolegliwości kobiety odeszły w niepamięć właśnie po zażyciu placebo, a nie eksperymentalnej pigułki. Była ona tym faktem bardzo zaszokowana.

Badania naukowe potwierdziły, że fikcyjna terapia z użyciem nieaktywnych substancji, takich jak cukier, woda destylowana, czy roztwór solny, może wywołać efekt placebo. Symulowane lekarstwo może wpłynąć pozytywnie na stan pacjenta tylko dlatego, że ten oczekiwał takiego efektu. Pasują tu słowa Roberta De Lapa z Food and Drink Adminidtration (FDA), który powiedział, że „nadzieja to bardzo silna rzecz. Im bardziej wierzysz w efekt terapii, tym większe jest prawdopodobieństwo, że tego efektu doświadczysz”.

Aby oddzielić od siebie moc pozytywnego myślenia i efekt uzyskiwany przy użyciu leków, firmy - by zyskać aprobatę FDA przy wprowadzaniu nowych specyfików - włączają do badań grupy kontrolne. Jeśli u pacjentów, którzy dostali właściwy lek widać zdecydowanie większą poprawę, niż u tych, którym podano placebo, można wysnuć wniosek, że testowane lekarstwo jest naprawdę skuteczne.

Nie zawsze jednak efekt placebo przegrywa z farmakologią. W 1997 roku w Kanadzie przeprowadzono badania nad lekiem na przerost prostaty. Tu również część mężczyzn otrzymała placebo. I co się okazało? U ponad połowy badanych z grupy kontrolnej, objawy schorzenia zniknęły i mogli oni bez problemu oddawać mocz. A przecież otrzymali tabletkę, która jedynie swym wyglądem przypominała prawdziwy lek.

Takich przypadków można by przytoczyć jeszcze bardzo wiele, jednak bardziej chciałbym zwrócić uwagę na inne, istotne kwestie związane z efektem placebo.

Należy wyjaśnić, że placebo to niekoniecznie pigułka, czy lekarstwo w innej postaci. Może nim być równie dobrze udawana terapia, specjalna dieta, ćwiczenia, terapia psychiczna, a także chirurgia. Interesujące jest szczególnie to ostatnie. Ciekawy przypadek wykorzystania placebo w zabiegach chirurgicznych opisał Peter Arguriou w swym artykule, który przedrukowało czasopismo Nexus.

W 1939 roku, włoski chirurg Davide Fieschi, odkrył nowy sposób na złagodzenie dolegliwości związanych z dusznicą bolesną. Choroba ta wywoływana jest przez niedokrwienie mięśnia sercowego lub braku krwi albo tlenu w mięśniu sercowym. Włoch wywnioskował, że jeśli zwiększy dopływ krwi do serca pacjentów, powinno poskutkować to zmniejszeniem bólu w ich klatkach piersiowych. Wykonał zatem małe nacięcia na piersiach pacjentów i zawiązał węzły na dwóch wewnętrznych arteriach sutkowych. W wyniku tego zabiegu 75% pacjentów odczuło znaczną poprawę, a pozostali zostali całkowicie wyleczeni. Metoda Fieschiego mogłaby być stosowana z powodzeniem do dziś, gdyby nie Leonard Cobb, młody kardiolog, który w 1959 roku wykonał ciekawy eksperyment. Poddał on zabiegowi Fieschiego siedemnastu pacjentów, jednak tylko ośmiorgu podwiązał węzły. Pozostałym wykonał tylko małe nacięcie na klatce piersiowej, utrzymując ich w przekonaniu, że przeszli pełną operację. Wynik eksperymentu był miażdżący! Zarówno osoby, które poddano pełnemu zabiegowi, jak i te które miały zmyśloną operację odczuły jednakową poprawę!

Eksperyment Leonarda Cobba okazał się kamieniem milowym. Stał się on bowiem inspiracją dla pierwszych poważnych badań nad efektem placebo. W 1955 roku Henry Knowles Beecher wydał przełomową publikację pt. „The powerful placebo” („Potężne placebo”). Przeanalizował dwadzieścia sześć badań naukowych nad lekami i doszedł do wniosku, że placebo pomogło średnio 32% pacjentów.

W latach 60. szeroko zakrojone badania pozwoliły ustalić potencjalne efekty psychologiczne wywoływane przez pigułki imitujące prawdziwe leki. Jak się okazało mogą one wpływać na przyspieszenie tętna, podwyższenie ciśnienia krwi i poprawę szybkości reakcji. Na przykład u badanych, którym powiedziano, iż otrzymali stymulant, zaobserwowano zupełnie inny efekt psychologiczny niż u tych, którzy byli przekonani, że biorą środek nasenny. Wszyscy dostali oczywiście taką samą, obojętną tabletkę.

Nocebo – zły brat bliźniak

Jak wiadomo: już sama wiara w pozytywny efekt kuracji może sprawić, że pacjent istotnie odczuwa znaczną poprawę zdrowia. Działa to jednak także i w drugą stronę. Posłużę się tu jeszcze raz przykładem pana Wrighta. Jego uzdrowienie przy pomocy wody destylowanej jest niewątpliwie sprawką efektu placebo. Jednak to, co sprawiło, że po przeczytaniu informacji o braku skuteczności, czy wręcz szkodliwości leku, jego choroba powróciła, nazywamy efektem nocebo.

Efekt nocebo (łac. „będę szkodzić”) to nic innego jak przeciwieństwo efektu placebo. Najprościej mówiąc: jeśli uwierzymy, że ta sama substancja, która pomogła - może nam zaszkodzić, to bardzo prawdobodone jest, że po jej zastosowaniu nasz stan zdrowia znacznie się pogorszy. Medycyna zna wiele przypadków hipochondryków, którzy święcie przekonani o swojej chorobie, w rzeczywistości nie chorując, po pewnym czasie faktycznie na nią zapadali. Zapewne dlatego chirurdzy są bardzo ostrożni, gdy mają do czynienia z pacjentem, który jest przekonany o tym, że nie przeżyje operacji.

W pewnym badaniu nad efektami placebo i nocebo grupie studentów podano osłodzoną wodę, mówiąc im, że jest to silny lek powodujący wymioty. Aż 80% osób poddanych eksperymentowi zwymiotowało po wypiciu zwykłej wody z cukrem! Innej grupie studentów powiedziano natomiast, że przez ich głowy przepuszczono słaby prąd elektryczny, który może wywołać bóle głowy. Oczywiście żaden prąd w ich ciałach nie zagościł, a mimo to 66% badanych zaczęło uskarżać się na ból głowy.

Kiedy chorujemy, to niezależnie od tego co nam dolega, powinniśmy zawsze myśleć pozytywnie. Samym optymizmem i wiarą w szybki powrót do zdrowia możemy bardzo wiele zdziałać. Niech efekt nocebo będzie zatem przestrogą dla nas wszystkich, aby nie pisać czarnego scenariusza dla naszego zdrowia i dla samych siebie zarazem.

Kłopotliwe zero - naukowcy o placebo

Samo to, że nauka zajmuje się badaniem efektu placebo, to już nie lada krok naprzód. Wyniki badań wprawiły już w zdumienie niejednego lekarza medycyny. I choć wielu z nich nie neguje istnienia efektu placebo, to jednak są tacy, którzy spychają go na margines. Homeopata Peter Arguriou w swym artykule pt. „Efekt placebo – tryumf umysłu nad ciałem” pisze, że „mimo potencji placebo i jego znaczenia dla nowej wizji zdrowia, w której ciało i umysł intensywnie współdziałają, duża liczba naukowców nadal traktuje je jako nieistotny błąd systematyczny, kłopotliwe zero”.

Znamienne są tu słowa Gershoma Zajiceka, który zajmuje się badaniami nad rakiem (przytoczone także w publikacji Arguriou), stwierdza: „W teorii farmakologiczno–kinetycznej nie ma niczego, co wyjaśnia efekt placebo. Aby utrzymać tę teorię w spójności, efekt placebo traktuje się jako przypadkowy błąd lub szum tła, który można zignorować”.

I tu nasuwa się pytanie: „Jak można ot tak zignorować coś, co pomaga ludziom, tylko dlatego, że nie mieści się to w sztywnych ramach naukowej metodologii?

Na szczęście nie wszyscy idą na łatwiznę. Na całym świecie są ludzie, którzy przy pomocy naukowych metod próbują dowiedzieć się jak najwięcej o tym frapującym zjawisku. Sądząc po wynikach badań, efekt placebo mógłby z powodzeniem zastąpić niejeden farmaceutyk. Jest jednak pewien problem: koncerny farmaceutyczne. One z pewnością nie pozwolą sobie na to, żeby za sprawą efektu psychologicznego ich notowania giełdowe spadły.

Co z tym fantem zrobić?

Efekt placebo jest jednym z dowodów na to, że duch panuje nad materią. Wiedząc i pamiętając o tym, możemy wykorzystać siłę naszego umysłu, aby pomóc samemu sobie, ale i nie tylko. Pozytywne myślenie to już część sukcesu. Silna i odpowiednio ukierunkowana motywacja to następny krok do celu. Są to znakomite „wspomagacze” dla różnego rodzaju terapii. Kiedy więc, Drogi Czytelniku, następnym razem rozboli Cię głowa, spróbuj samemu poradzić sobie z tym problemem, zanim sięgniesz po tabletkę przeciwbólową.

 

Źródło:
arthritis.about.com
betterhealth.vic.gov.au
pulsmedycyny.com.pl
altmed.creighton.edu
NEXUS

Fotomontaże:
Less Hoduń

 

  ZAREJESTRUJ SIĘ NA FORUM I SKOMENTUJ TEN ARTYKUŁ!
  09.11.2007
start o idei aktualności misja działania kontakt galeria download polecam
Sympozjum eksperymenty współpraca audycje rtv publikacje wizyty akcje
powered by: irko.net
Strona zaprojektowana przez: hi.Color  /  copyrite ® 2006 hi.Color  /  All rites reserved