|
Nauko dodaj mi skrzydła!
Less Hoduń
Istnieje wielka potrzeba konfrontacji
nauki akademickiej i badaczy zajmujących się poszukiwaniem zjawisk
niewyjaśnionych; dlatego właśnie powstała idea Ukrytej Rzeczywistości
(można to chyba nazwać koncepcją niszową). Jestem przekonany, że oto
stoimy na progu nowych szans i nowych możliwości. Tyle dzieje się dziś
w obrębie działań nienaukowych, że aż dziw bierze, że dotychczas nauka
(w formie otwartej i oficjalnej) nie zajęła się na poważnie niektórymi
historiami. Bo jak można mówić o niepowtarzalności i braku wyników,
kiedy np. odnotowuje się uzdrowienia i to nierzadko z ciężkich i
nieuleczalnych chorób. Przypadek? A kiedy znakomity pilot twierdzi, że
podczas lotu towarzyszył mu niezwykły obiekt latający, którego
prędkość przemieszczania się zmroziła krew w żyłach czy może to
oznaczać przywidzenie i nagłą niekompetencję pilota? Czy policjant
twierdząc, że podczas akcji coś mu podpowiedziało, że powinien zrobić
inaczej, niż nakazywała logika i ustalenia, oznacza zaraz, że jest
niepoważny? To jak to w takim razie jest z tym zaufaniem społecznym i
kwalifikacjami specyficznych służb? Czy taki pilot, szkolony do
podejmowania błyskawicznych decyzji, jest w stanie nagle pomylić
superszybki i nieznanego pochodzenia obiekt z powolnym balonem meteo
czy nieruchomą prawie chmurą albo refleksem światła? Czy lekarz, który
znalazł się w stanie śmierci klinicznej (choć wcześniej nie uznawał
takich relacji) i jest absolutnie świadom swojego przeżycia nie
powinien być uznany za bardzo wiarygodne źródło informacji? W końcu
jako osoba wykształcona powinien wiedzieć, na ile jego przeżycie mogło
być złudzeniem, a na ile nie było.
Bardzo wybiórczo traktuje się tak
nietypowe doniesienia. Podejrzewam, i chyba właśnie o to chodzi, że
kiedy jest nam to na rękę to przyznajemy niektóre racje, a jeśli nam
to najzwyczajniej się nie podoba(!), to choćby nie wiem jak było
autentyczne - już jest "be". No i takie rzeczy zawsze pozostaną
nietypowymi, jeśli do nich się poważnie i wspólnie nie zabierzemy. A obserwując zachowanie ludzi wokół można
zorientować się, że jest to podejście bardzo (niestety) ludzkie i nie jest
związane li tylko z niewyjaśnionymi fenomenami. Czyli kłania się
ponownie otwartość na to, co wokół nas.
Podobnie jest często ze środowiskiem
naukowym.
Kiedy zdarza mi się słyszeć, że tylko opracowania
naukowe są zasadne i tylko je należy traktować jako miarodajne, to nie
mogę się oprzeć wrażeniu, że takie nieprzemyślane wypowiedzi mogą padać
jedynie z ust ignorantów! Jak można negować czyjąś pracę tylko
dlatego, że ten ktoś nie ma akurat przed nazwiskiem kilku dopisków?
Czy ich brak oznacza, że ten ktoś przeczytał mniej książek lub przeżył
mniej życia? Nic podobnego. Albo czy znaczy to, że jest gorszą
"jakościowo" lub mniej kompetentną osobą? Nie! Gdyby za wiedzę,
posiadaną i w pełni rozumianą, nadawać tytuły, to szczyciłyby się nimi
nie tylko środowiska naukowe. Może taki rodzaj konkurencji przydałby
się? Może wtedy łatwiej byłoby wyłowić te "błądzące" jednostki?
Nie!, wcale nie jest to atak na
środowisko naukowe. Wiadomo przecież, że ludzie bywają różni i zdarza
się, że na danym stanowisku znajduje się osoba, która nie powinna się
znaleźć; i to niezależnie czy będzie to policjant, ksiądz, lekarz czy
krawcowa. Uważam, że metodologia naukowa, jako podejście do kontekstu
prowadzenia badań,
jest absolutnie potrzebna, ale nie powinna ona przysłaniać oczu
ani możliwości osobie, która z niej korzysta. Metodologia powinna
przede wszystkim iść z duchem czasu; świat w końcu podąża naprzód i
codziennie pojawiają się albo nowe odkrycia albo nowe możliwości.
Trzeba ją traktować nie inaczej, tylko jak znakomite narzędzie, a nie
odcinacz skrzydeł. Czasami mam wrażenie, że ich właśnie brakuje.
Wyobraźmy sobie, że naukowiec X odkrywa coś nowego w jakiejś
dziedzinie. Uzyskane wyniki badań nie zgadzają się z tym, co było
zakładane, ale nie pozostawiają cienia wątpliwości, że
ma on do czynienia prawdopodobnie z nowym odkryciem formuły, materiału, sposobu, etc.
Co się więc stanie? Osoba X może po prostu odrzucić wyniki swoich prób
(jak to niektórzy robią; tylko dlaczego: bo tak jest najłatwiej? bo
tak nakazują ograniczenia? a czy ograniczenia są zasadne w niektórych
specyficznych warunkach?) i nie powracać więcej do tego
doświadczenia. Można też spróbować raz jeszcze, aby upewnić się, czy
to co wyszło nie było błędne. Jeśli po którymś z kolei razie okaże
się, że wychodzi tak samo, to wtedy mamy nowe dokonanie. Nie wolno(!),
i to dla dobra ludzkości, rezygnować z szukania nowych możliwości tylko dlatego, że
proces przeprowadzania doświadczenia, choć zgodny z metodologią, nie pasował
do niektórych standardowych składowych dotychczasowych doświadczeń
albo ktoś "życzliwy" w trakcie mówił, że to nie wyjdzie, bo to, bo
tamto... Może się nagle okazać, że nowe spojrzenie, jakie X zastosował do swojego
odkrywczego doświadczenia, jest o wiele pełniejsze, niż używane
dotychczas przez innych. Jeśli ktoś odrzuca możliwości znalezienia
czegoś nowego w czymś, co wydaje mu się, że doskonale zna, na zasadzie "bo nie"
- to czy może w pełni tytułować się człowiekiem nauki?
Dlaczego o tym wszystkim piszę...
Boli mnie ignorowanie pewnych tematów z
obszaru "nieznanego" przez przedstawicieli nauki; oczywiście
nie przez wszystkich, nigdy nie wolno generalizować. Kiedy
słucham lub oglądam wypowiedzi niektórych osób z drwiną podchodzących
do zjawisk niewyjaśnionych lub przekręcających pewne informacje
(prawdopodobnie dla lepszego efektu, jaki chcą osiągnąć i większej
zgodności ze swoją wypowiedzią) zastanawiam się, co oni tak naprawdę o
tym wiedzą nie licząc informacji podawanych przez media i często
modyfikowanych dla potrzeb sensacji? Szanuję naukowców mówiących np.:
"Trudno jest to uznać za coś rzeczywistego, chociaż jest na ten
temat mnóstwo informacji" a nie rozumiem i nie toleruję ignorancji
w stylu "To są historie niedorzeczne i nie wiem, dlaczego niektórzy
tak się tym podniecają". A czy któraś z wypowiadających się tak
osób zainwestowała trochę czasu, aby daną tematykę poznać na tyle,
żeby można było mówić o miarodajnej opinii? Trudno mi sobie to
wyobrazić.
Nauka wszakże promuje rozwój i jest na niego ukierunkowana.
Ale wszystko jednak, jak wiadomo, zależy
od człowieka.
Ilustracja: Less Hoduń
Zdjęcia: www.humpath.com, www.genfoundation.org.uk
|