Ukryta Rzeczywistość - logo
  Czego nie wiemy trzeba nam właśnie, a to co wiemy na nic się zda / Goethe
start - strona główna o idei aktualności misja działania kontakt galeria download polecam Wersja polska English Deutsche
 
  Ukryta Rzeczywistość > artykuły  
Sympozjum
Eksperymenty
Współpraca
Audycje RTV
Publikacje
Wizyty
Akcje
Artykuły

zapraszamy na forum

 

Współpracują z UR:

Experimentarium

Fundacja NAUTILUS

hi.Color


Poleć stronę





Napisz do nas!
Napisz!

Startuj z Ukrytą!
Startuj
z Ukrytą!


Zgłoś pomysł!
Zgłoś
pomysł!

Artykuły
Powrót

Śmierć kliniczna: dowód na życie?
Sebastian Świderski

Tytułem wstępu

Żyjemy sobie z dnia na dzień, dopóki jesteśmy zdrowi i młodzi. Interesuje nas tu i teraz. Nie chcemy myśleć o śmierci, wręcz odrzucamy ten temat na dalszy plan. Widząc na co dzień w telewizji śmierć i cierpienie, człowiek obojętnieje. Powstaje fałszywe przeświadczenie „mnie to nie dotyczy”. A wszystko dlatego, że wszechobecna śmierć, paradoksalnie wydaje się czymś odległym. Nie możemy wyobrazić sobie naszego istnienia poza światem w którym żyjemy obecnie, dlatego wolimy śmierć zamknąć w najdalszych zakamarkach naszej podświadomości.

Przychodzą jednak chwile, takie jak odejście bliskiej osoby, kiedy chcąc nie chcąc poddajemy się refleksji na ten temat. Chciałbym przedstawić takim osobom materiał, który w pewnym stopniu może przynieść ulgę i pomóc znaleźć odpowiedź na niektóre nurtujące ich pytania.

W tekście, grubszą czcionką, zamieściłem ciekawe cytaty z książek „W stronę światła” i „Życie po życiu” Raymonda Moody.

Przekroczyć próg życia

Śmierć człowieka jest jednym z głównych powodów powstawania religii. Przyglądając się im wszystkim znajdziemy podobieństwo w kwestii „pracowania” podczas obecnego życia na to, co czeka nas po „drugiej stronie”. Różnią się tylko stwórcy i miejsca do których dążymy. Niebo, raj, miejsce wiecznego szczęścia, czeka na nas wg praktycznie każdej filozofii religijnej.

Trudno jest wyobrazić sobie coś, czego nikt, nigdy nie będzie w stanie udowodnić. To tak, jakby ktoś kazał nam recytować wiersz, którego nie znamy. Jednak czy na pewno nic nie możemy powiedzieć o tym, co czeka nas po odrobieniu naszej lekcji zwanej życiem? Odpowiedzi na to pytanie są dwie: „Tak” i „Nie”. Jeżeli przyjąć że opisywane niżej doświadczenia, są prawdziwe możemy mieć nadzieję, że tak, że wiemy o tym, co kryje się „po drugiej stronie”. Jeśli natomiast opowiemy się za zdaniem świata nauki, to stwierdzamy, że nadal nic nie wiemy o życiu po życiu, a wszystkie relacje o tym mówiące będziemy traktować, jako wytwór bujnej wyobraźni…

Jednym z najbardziej przekonujących dowodów istnienia czegoś poza znanym nam światem materii, jest to, co niektórzy ludzie przeżywają podczas śmierci klinicznej (a przypomnę że śmierć kliniczna następuje po ustaniu pracy serca, kiedy tlen nie jest rozprowadzany po organizmie, jednak nadal obserwowana jest aktywność mózgu).

Jeżeli wszelkie funkcje fizyczne u człowieka zanikają, co on wtedy widzi? Jakie ma odczucia? Czy jego zmysły jeszcze funkcjonują?

Biorąc pod uwagę relacje tysięcy ludzi z całego świata, również z Polski, można stwierdzić, że dzieje się wtedy z człowiekiem coś naprawdę ciekawego i niewytłumaczalnego. Jednak zdaje się, że ani teoria duchowa, ani naukowa nie posiada jeszcze niezbitych dowodów.

Jeśli ktoś interesuje się tym zjawiskiem na pewno zna prace dr Raymonda Moody. Jest to lekarz, który jako pierwszy zajął się tym tematem na szeroką skalę. Wielu ludzi przed nim badało to zjawisko, jednak nie tak wnikliwie i dokładnie jak on. Wspomnę jednak, że nie wszyscy, którzy przeżyli śmierć kliniczną są w stanie opowiedzieć, co wówczas się działo. Być może tylko nielicznym jest z jakiegoś powodu dane zapamiętać to, czego doznali.

Moody zainteresowany był tym, co słyszał wielokrotnie od swoich pacjentów, często proszących o dyskrecję i obawiających się reakcji swoich bliskich. Opowiadali oni o tym, co widzieli, podczas gdy lekarze próbowali ich wyrwać ze szponów śmierci. Były to relacje niesamowite i nie mieszczące się w ramach dzisiejszej nauki, gdyż z naukowego punktu widzenia po śmierci człowieka nie pozostaje dosłownie nic i nie ma czegoś, co my uważamy za duszę.

Opowieści z pogranicza śmierci: dzieci, przeciętnych obywateli ale również naukowców, lekarzy, przedstawicieli wszelkich klas społecznych - zmuszają nas do głębszego zastanowienia się nad tym tematem.


Podobieństwa

Poddając analizie jakiekolwiek doświadczenia, trzeba znaleźć jakieś cechy wspólne. Wiadomo, że nie ma stałego i niezmiennego scenariusza tych przeżyć, ale za to wszystkie one posiadają pewne powtarzające się elementy. Przede wszystkim, kiedy człowiek umiera przestaje odczuwać ból; wszelkie cierpienie, którego fizycznie doznawał nagle znika. Człowiek taki wpada w stan euforii, czuje się lekki i szczęśliwy, często odczuwa coś w rodzaju jedności ze Wszechświatem. W większości przypadków jego niefizyczna część (dusza? – dla celów tego artykułu będę nazywał tę formę ciałem astralnym) opuszcza powłokę, jaką jest ciało fizyczne. Ciało astralne unosi się wówczas w powietrzu. Dopiero gdy ta niefizyczna część człowieka zauważa siebie na stole operacyjnym, dochodzi do zaskoczenia. Pomimo, iż nie wyobrażamy sobie świadomości bez mózgu, ciało astralne jak najbardziej tę świadomość posiada. Działają zmysły takie jak wzrok i słuch. Z naukowego punktu widzenia są to brednie, jednak istnieje zbyt wiele relacji osób, które znalazły się poza własnym ciałem. Podczas kiedy pacjent unosi się, słyszy i widzi wszystko co dzieje się wokół niego. Jest to dosyć istotne, kiedy trzeba uwiarygodnić tego typu opowieści.

…Unosiłem się nad ciałem, wokół którego zebrali się ludzie. Jakiś mężczyzna próbował mnie ratować. Przyjechała karetka. Dziwiłem się, że wszyscy są tacy zmartwieni…

Ludzie, którym było dane zapukać do wrót tamtego świata, często są w stanie podawać informacje, których w żaden sposób nie byliby w stanie uzyskać przebywając w swoim fizycznym ciele. Wiadomo, że człowiek nie ma podstaw, aby wiedzieć np. o bucie na dachu szpitala, przedmiotach na wysokich szpitalnych szafach czy osobach znajdujących się na innych salach; i to w dodatku będąc zupełnie nieprzytomnym (wg oficjalnej nauki). Mimo to niejednokrotnie okazuje się, że po przebudzeniu z narkozy, pacjenci takie szczegóły podają i co najciekawsze: szczegóły te są zgodne z rzeczywistością!.

Następne podobieństwo dotyczy podróży, o których wspominają niektórzy z uczestników takiego zdarzenia. Z ich opowieści wynika, że nie istnieje wtedy czas ani odległość. Kiedy myślą o jakimś miejscu na Ziemi - w jednej chwili znajdują się tam. Są udokumentowane relacje osób, które podczas takiego zdarzenia odwiedzały swoich najbliższych. Widzieli, co robią ich dzieci, rodzice, rodzeństwo, jednak w żaden sposób nie mogli ingerować w ich działania. Próby zwrócenia na siebie uwagi okazywały się bezskuteczne.

Jedną z pierwszych rzeczy, jaką robią osoby po wyjściu ze stanu śmierci klinicznej, jest porównywanie tego co widzieli i słyszeli z relacjami rodziny. Praktycznie w każdym przypadku okazuje się, że ku wielkiemu zaskoczeniu bliskich, potrafili oni ze szczegółami zrelacjonować co działo się podczas ich pobytu poza ciałem. Bywa, że jest to przykre doświadczenie dla obu stron, kiedy np. podczas walki o życie umierającej osoby, na korytarzu szpitalnym dochodzi do kłótni o spadek, bądź też niezbyt przyjemnych dyskusji na temat ratowanego członka rodziny.

Kolejny etap, to znany już chyba przez znawców tematu czarny, głęboki tunel. Otóż w jednej chwili, ciało astralne zostaje w niego wciągnięte. Pędzi ono z niesamowitą prędkością w kierunku światła, które znajduje się na jego końcu. Świadkowie wspominają, iż takiego światła nigdy jeszcze nie widzieli i nie da się go wiernie opisać ani werbalnie, ani też znanymi środkami wizualnego przekazu, choćby malarstwem (nie ma takiego koloru).

Nie potrafią opisać tego doświadczenia żadnymi słowami, twierdząc że jest to coś tak boskiego lub tak pięknego, że nie sposób oddać klimatu tego doświadczenia. Wypowiadając się o tajemniczym świetle, opisują, że bije od niego ciepło, dobro, miłość, przez co czują się wspaniale, są absolutnie akceptowani przez to światło i jak najszybciej chcą znaleźć się w jego centrum. Czasem podczas lotu towarzyszy im ktoś w rodzaju przewodnika. Jest to często zmarły członek rodziny, który ma pełnić rolę pośrednika pomiędzy światami i przygotować ich na spotkanie z kimś lub czymś.

Wspomnę jeszcze o tzw. filmie z życia, który ukazuje się albo zaraz po oddzieleniu od ciała, albo po dotarciu przez ciało astralne do końca tunelu. Nie mogłem tego pominąć, gdyż jest to bardzo charakterystyczna cecha opisywanych przypadków (choć nie wszyscy przebywający w stanie śmierci klinicznej tego doznali). Człowiekowi ukazuje się (w ułamku sekund) całe jego życie. Podobno dane nam jest obejrzeć specyficzny seans filmowy z nami w roli głównej. Mało tego, jesteśmy sobą, ale jednocześnie wcielamy się w świadomość osób powiązanych z nami jakimikolwiek relacjami. I tak np.: jeśli zrobiliśmy komuś krzywdę, odczuwamy to z punktu widzenia tej osoby i podobno nie jest to przyjemne. Analogicznie - dobre uczynki sprawiają, że widzimy wdzięczność, jaką obdarowuje nas osoba, dla której zrobiliśmy coś dobrego. Jeśli mogę pokusić się o własną opinię, byłbym skłonny przyznać rację badaczom, którzy nazywają to rozliczeniem z życia, swoistym Sądem Ostatecznym, bądź rachunkiem sumienia. Karą nie jest piekło, ale to, że musimy przejść przez nasze życie jednocześnie z perspektywy własnej, jak też osób z którymi się stykaliśmy. Warto więc pomyśleć przy każdym niecnym uczynku, czy dobrze postępujemy, skoro i tak się to „wyda”.

Wreszcie ostatnim podobieństwem w relacjach ludzi, którzy przeżyli własną śmierć, jest zupełna zmiana swojego życia, które następuje po doświadczeniu: pieniądz i świat materialny traci na znaczeniu; zaczynamy zauważać innych ludzi; egoiści stają się niezwykle serdeczni. Przede wszystkim uczestnicy tego rodzaju przeżyć przestają bać się śmierci. Nie jest to jednak chore dążenie do samounicestwienia, czyli do jak najszybszego powrotu na drugą stronę, lecz uświadomienie sobie, że życie to tylko pewien etap, który przejść musimy.

W większości przypadków, osoby te zdają sobie sprawę, że targając się na własne życie łamią metafizyczne prawo. Śmierć staje się po prostu czymś naturalnym, ale nie jest już obojętna i nie ucieka się od myślenia o niej. Przeżycia tego typu uświadamiają, że każdy, kto targnie się na własne, lub cudze życie popełnia straszliwy błąd.

...Nie ma się po tym wcale ochoty wyjść z domu i rzucić pod ciężarówkę. Nadal jest we mnie silny instynkt przetrwania...

...Kiedy umarłem nauczyłem się bardzo ważnej rzeczy – że wszyscy jesteśmy częścią jednego ogromnego żyjącego Wszechświata. Mylimy się grubo sądząc, że krzywdząc inną żywą istotę nie krzywdzimy zarazem siebie samych...

Epilogiem dla ludzi, którzy doznali śmierci klinicznej jest to, że w wielu przypadkach podejmują oni pracę nad tym, aby dać więcej siebie innym. Czasami powracający stamtąd otrzymują specjalne zdolności, jak dar uzdrawiania, kontaktowania się z zaświatami bądź przewidywania przyszłości.


Niebo czy Piekło?

Zastanawiamy się, czy rzeczywiście zależnie od naszego postępowania na Ziemi trafiamy po śmierci do raju, lub piekła. Z relacji świadków którzy jedną nogą byli po tamtej stronie wynika, iż nie wszyscy miewają miłe wrażenia podczas tego stanu. Osobami, które najczęściej miewają straszliwe „piekielne” wizje pośmiertne są samobójcy. Przeżywają oni zupełną odwrotność tego, co opisuje większość. Wedle relacji z tych piekielnych przeżyć, osoby te czują się bardzo zagubione, popadają w nicość, otacza ich straszliwa ciemność i niepewność. Takich relacji jest niewielki procent, nie wiemy jednak, czy wszyscy chcieliby opowiadać o tego typu wizjach. Być może słysząc wcześniej opowieści ludzi, doświadczających śmierci klinicznej, boją się przyznać do tego, że to nie było tak piękne, lub też nie traktują tego realnie, a jako zwykły koszmar.

...Podczas gdy byłem po drugiej stronie życia, miałem uczucie, że dwie rzeczy są kompletnie mi zabronione: zabić siebie lub zabić kogoś. Gdybym miał popełnić samobójstwo, to odrzuciłbym dar Boga. Zabijając kogoś innego, mieszałbym się do planów Boga...

Biorąc pod uwagę te wszystkie relacje, o których wiemy, można dojść do wniosku, iż targnięcie się na swoje życie nie jest wcale drogą do rozwiązania naszych problemów.


Szkiełkiem i okiem

Przyjrzyjmy się teraz temu wszystkiemu z naukowego punktu widzenia. Pomimo, że zjawisko to zostało naświetlone na szeroką skalę przez wykształconego lekarza, nie zdołał on przekonać wszystkich, że historie opowiadane przez jego pacjentów są rzeczywistymi wspomnieniami z „drugiej strony”. Wśród wielu znanych profesorów medycyny przeważa pogląd, iż wszystkie opisywane wyżej przeżycia, są po prostu projekcją mózgu. Podczas kiedy serce nie pracuje, tlen nie jest rozprowadzany po organizmie, jednak daje się zauważyć aktywność mózgu. Lekarze uważają, iż tego typu doświadczenia są po prostu jego naturalnymi reakcjami na zaistniałą sytuację. Sugerują oni, że jest to biologicznie ustalona reakcja ludzkiego organizmu na zbliżającą się śmierć; coś w rodzaju pięknych, ostatnich chwil, ale całkowicie stworzonych przez ludzką wyobraźnię.

Może więc faktycznie, ta wspaniała projekcja mózgu jest naturalnym mechanizmem obronnym? Pozwolę sobie jednak w tym miejscu odbić piłeczkę i zadać tylko jedno pytanie w stylu naukowców: „Skoro te przeżycia to naturalna reakcja mózgu, to dlaczego nie doświadczają jej wszyscy podczas śmierci klinicznej?”

Stany podobne do tych, które występują podczas śmierci klinicznej osiągają także naukowcy podczas stymulacji pewnych części ludzkiego mózgu. W wyniku tych eksperymentów dochodzi do podobnych wizji, m.in. często pojawia się słynny tunel. Człowiek czuje się jakby jego ciało nie istniało i występuje złudzenie unoszenia się.

W kontekście opisywanego zjawiska warto również przytoczyć fragment artykułu „Zmysłowe bramy umysłu” opublikowanego w tygodniku Newsweek (Numer 09/05, strona 46):

„Rik Weihenmayer stracił wzrok, gdy miał 13 lat. Dwadzieścia lat później w laboratorium Uniwersytetu Wisconsin w Stanach Zjednoczonych swobodnie chwyta wirującą piłkę i przygląda się migotaniu płomienia świecy. Dosyć interesującą teorię wysnuł ostatnio dr Paul Bach-y-Rita neurolog z uniwersyteckiej kliniki w Wisconsin. Wpadł on na pomysł zastępowania jednego utraconego zmysłu swoich pacjentów innym. W przypadku niewidomego pacjenta zamiast wzroku wykorzystał dotyk. Zamianę taką umożliwiło urządzenie nazwane BrainPort, bramą mózgu.

Tego rodzaju zastępowanie obrazów świata postrzeganych przez oczy wrażeniami dotyku, odbieranymi przez język, nie byłoby możliwe, gdyby każdy z naszych zmysłów działał osobno. Tymczasem badania prowadzone w ciągu ostatnich lat pokazują, że istnieją między nimi fascynujące powiązania. A skoro nasze zmysły: wzrok, słuch i dotyk komunikują się ze sobą, możliwe staje się wykorzystanie zamiast jednej drogi do mózgu innej. Nasz umysł wydaje się nie dbać o to, czy otrzymuje sygnały z oczu, uszu czy skóry.”


Zdaniem niektórych, wnioski do jakich doszedł Bach-y-Rita, pozwalają wysnuć teorię, że ludzie w stanie śmierci klinicznej posługują się właśnie innymi zmysłami, niekoniecznie wzrokiem, dzięki czemu mogą później dokładnie zrelacjonować, co się wokół nich działo. Ale przecież jak można posługiwać się wówczas innymi zmysłami, skoro w tym czasie nas ponoć „nie ma”?

Na koniec wspomnę jeszcze o badaniach trzech duńskich naukowców pod przewodnictwem Pima van Lommela, które odbyły się w grudniu 2001 r. Wyniki zostały opublikowane w znanym magazynie medycznym Lancet. Van Lommel dowodzi w nich, że wizje pojawiają się w momencie, gdy całkowicie ustaje praca mózgu. To może oznaczać, że wizje opisywane przez badanych nie są wywołane przez mózg. Nie zapominajmy jednak, że pomimo iż znany jest już klucz do DNA a w medycynie dokonywane są „cuda”, to mózg stanowi wciąż ogromną zagadkę dla naukowców. Dlatego też nie można wykluczać czysto medycznego aspektu opisywanego zjawiska.


Ciekawe przykłady

Przytoczę teraz dwa ciekawe przypadki śmierci klinicznej. Są bardzo interesujące z jeszcze jednego względu: jeden z nich dotyczy Polki.

Jednym z najlepiej udokumentowanych i najsławniejszych przypadków śmierci klinicznej jest przypadek Gruzina - Cotne Rodonaja. Po nieudanym zamachu na jego życie przeprowadzonym przez KGB, jego ciało natychmiast zabrano do szpitalnej kostnicy. Po trzech dniach, kiedy lekarz zaczął sekcję, Rodonaja otworzył oczy. Patolog zamknął je i ponownie wziął się do pracy. Jednak oczy otworzyły się znowu: Rodonaja żył. Najciekawsze jednak było to czego doświadczał, gdy jego ciało leżało w kostnicy. Miał wrażenie, że znajduje się w dziwnym, świetlistym miejscu, w którym nie obowiązują żadne prawa fizyki. Mógł podróżować dokąd chciał, czytać ludzkie myśli i odbywać podróże w czasie. Można by uznać to za niewiarygodne, ale Gruzin dostarczył niepodważalnego dowodu. W tym samy szpitalu na jednym z oddziałów leżał noworodek, który strasznie płakał. Lekarze nie wiedzieli co mu jest. Rodonaja po powrocie do świata żywych, stwierdził, iż podczas tego dziwnego stanu, w jakim się znajdował, miał możliwość porozumiewania się przy pomocy telepatii. Dzięki temu dowiedział się, dlaczego jedno z dzieci cały czas płacze. Lekarze nie mogli rozpoznać powodu płaczu a diagnoza jaką wystawił Gruzin okazała się trafna. Rodonaja do dzisiaj posiada własny akt zgonu, bez wpisania przyczyny śmierci, ponieważ obudził się podczas własnej sekcji.

Kolejny przypadek został wydrukowany w miesięczniku „Nieznany Świat”. Dotyczy on matki, która podczas porodu 28 marca 1983 r. w Warszawie zapadła w śmierć kliniczną. Pani Krystyna opowiada, że w jednej chwili znalazła się nad swoim ciałem. Kiedy pomyślała o domu natychmiast się tam znalazła. Słyszała jakieś dziwne głosy które mówiły, że nie czas jeszcze na nią. Wiedziała, że jej mąż jest w szpitalu, gdy tylko o tym pomyślała znalazła się obok niego, nie słyszał jej nie widział, ale ona była przy nim. Nagle zauważyła pewną świetlistą postać, wiedziała od razu że to jej syn przygotowuje się do zejścia na Ziemię. Mogła z nim rozmawiać bez słów. Powiedział, iż przychodzi na Ziemię, by jej pomóc. Cała ta sytuacja nie mieściła się jej w głowie, uważała to za niedorzeczność, bo to ona przecież ma się nim zająć, a nie odwrotnie. Matka, chciała jeszcze z nim porozmawiać, ale on musiał już odejść. W pewnym momencie zauważyła poruszenie wokół własnego ciała. Lekarze biegali dookoła pokrzykując coś do siebie. Nagle kobieta odczuła wewnętrzny nakaz powrotu do swej fizycznej powłoki i pomimo, że tego wcale nie chciała, w jednym momencie coś jakby „wstrzeliło” ją w ciało. Kiedy medycy zapytali ją, czy chce wiedzieć, jakiej płci jest dziecko, odpowiedziała że już wie. Od tamtego czasu pani Krystyna inaczej patrzy na świat a syn, najstarszy i pierworodny, jest rzeczywiście nieocenioną pomocą.

Przykłady można przytaczać w nieskończoność! Wszystkim zainteresowanym polecam odpowiednią literaturę.


Jaka jest prawda?

Prędzej czy później przekonamy się sami, kto miał rację. Nie ma ewidentnych dowodów na życie po śmierci, ale i naukowcy nie zdołali całkowicie wytłumaczyć wszystkich zjawisk opisywanych m.in. przez pacjentów dr Moody. Ograniczyli się jedynie do próby wytłumaczenia błogiego spokoju i wrażenia latania. A wszystkie informacje o rzeczach i miejscach odwiedzonych w tamtym okresie, kiedy być gdzie indziej, niż na sali szpitalnej, nie mogli? Dlaczego wybierają zawsze te najłatwiejsze do obalenia kryteria?

Oczywiście każdy ma prawo posiadać własne zdanie. Nie powinno jednak ono być ukształtowane tylko i wyłącznie wymijającymi opiniami naukowców, lecz przede wszystkim odpowiednią literaturą, którą zainteresowanym gorąco polecam. Osoby zajmujące się poważnie tym tematem także nie podchodzą jednostronnie do tematu (czyli jak niektórzy mówią, nie czytają tylko tych „nawiedzonych” rzeczy). Zawsze należy poznać opinię dwóch stron, tę racjonalną i tę na pierwszy rzut oka nieprawdopodobną, ponieważ każde spojrzenie może przynieść informacje, które pomogą w wyjaśnianiu danego tematu. I mądrzy ludzie o tym wiedzą.

Na koniec powiem tylko, że po setkach przeczytanych stron i przeanalizowaniu opinii zarówno zwolenników jak i przeciwników istnienia życia po życiu, ja już się śmierci nie boję, przynajmniej nie tak jak kiedyś.

Źródło:
Raymond Moody: „W stronę światła” i „Życie po życiu”
http://www.nderf.org
http://www.rozmowy.all.pl

 

  ZAREJESTRUJ SIĘ NA FORUM I SKOMENTUJ TEN ARTYKUŁ!
  25.09.2006
start o idei aktualności misja działania kontakt galeria download polecam
Sympozjum eksperymenty współpraca audycje rtv publikacje wizyty akcje
powered by: irko.net
Strona zaprojektowana przez: hi.Color  /  copyrite ® 2006 hi.Color  /  All rites reserved