|
Police 8.04.2006 r.
Nauka kontra nieznane
Sebastian Świderski
Przypuszczam, że każdy z nas miał w swoim życiu styczność z jakimiś
„irracjonalnymi” wydarzeniami. Zastanawiacie się dlaczego słowo to
zamknąłem w cudzysłowie? Postaram się to wyjaśnić w niniejszym
artykule.
Czasami zdarzenia te nie są zauważane. Ludzki sceptycyzm, który w
czasach ropy i elektryczności nabrał na sile jest tak głęboki, że już
na wstępie odrzucamy wszelkie możliwości istnienia rzeczy nie
mieszczących się w żadnych granicach obecnej nauki. Fizyka, chemia,
biologia... Człowiek poświęca całe swoje życie, aby uczyć się tego, co
odkryli ludzie z tego i poprzednich pokoleń. Jest to naturalne i nikt
nie neguje, że to co jest już odkryte jest prawdą.
Nie mamy wątpliwości, że naukowcy nie są szamanami, że posługują się
rozumem, a w związku z tym zdobytą wcześniej wiedzą. Dlaczego jednak w
obecnych czasach, kiedy codziennie, na całym świecie, rejestrowane są
niesklasyfikowane przez naukę zjawiska, takie jak: niezidentyfikowane
obiekty latające, widzenie zmarłych osób, prorocze sny, lub
jasnowidzenie? Czemu nauka nie podnosi rękawicy i nie stara się nawet
przyjrzeć tym zjawiskom?
Czyżby strach przed ośmieszeniem?
Skoro ludzie posiadający tytuły
naukowe twierdzą, że są to wszystko brednie, wyssane z palca bajki,
zniekształcone podania ludowe i majaczenia chorych, to dlaczego tak
bardzo boją się podejść do tego rzeczowo? To właśnie Oni powinni być
pierwsi w kolejce, by przyjrzeć się tym fenomenom ze wszystkich stron. Nie my,
badacze amatorzy, nie posiadający często odpowiednich narzędzi i
fachowej wiedzy. Przecież nie przeczymy, że te wszystkie dziwne
wydarzenia da się wytłumaczyć naukowo. Więcej!, chcielibyśmy, aby raz na
zawsze zostało to odpowiednio zbadane! Być może nawet dałoby to
zaczątek nowych fascynujących teorii, wynalazków; a może posypałyby
się Noble?
Oczywiście jest rzeczą naturalną, że każdy gatunek stworzeń żyjących na ziemi
uczy się i wyciąga wnioski. Pasjonaci, entuzjaści, badacze
parapsychologii i dziedzin pokrewnych nie robią nic innego. Oni
również wyciągają wnioski, próbują to wszystko usystematyzować i na
swój sposób wysnuwać mniej lub bardziej trafne teorie. Wydaje mi się, że
połączenie nauki z parapsychologią i duchowością przyniosłoby
obustronną korzyść. Na potwierdzenie tego o czym piszę podam tylko dwa
przykłady.
Przykład pierwszy, dosyć zresztą znany, ale najlepiej ilustruje to, co
chcę przekazać tym artykułem. Dawno, dawno temu twierdzono, że Ziemia
jest płaska. Każdy, kto myślał i mówił o tym inaczej, był wyśmiewany,
czasem uważany za wariata; zresztą mało ludzi potrafiło sobie
wyobrazić, iż Ziemia może być okrągła. Jak można wyjaśnić to
człowiekowi, który na tamten stan wiedzy nie miał pojęcia o przyciąganiu ziemskim, grawitacji, układzie planetarnym, itd.?
Co
ciekawe - należeli też do nich ludzie inteligentni, wykształceni, więc
można powiedzieć odpowiednicy naszych profesorów. Trochę trzeba było
jednak poczekać na prawdę. Dziś nawet dziecko wie, że jego planeta ma
kształt kuli.
Chwileczkę, dlaczego taka kardynalna zmiana zdania? Trzeba było po
prostu poczekać na rzeczowe badania; gdyby nikt się tym nie zajął, bo z
góry zakładałby, że Ziemia nie ma prawa być kulista i szkoda czasu na
zajmowanie się takimi bzdurami, do dzisiejszego dnia uważalibyśmy
płaskość Ziemi za oczywistą.
Innym doskonałym przykładem są wyładowania atmosferyczne, zwane
popularnie piorunami. Ludzie prymitywni, wierzyli, że w ten sposób
Bogowie wyrażają swoje niezadowolenie, do czasu, kiedy nauka nie zajęła
się tym jednym z najwspanialszych spektakli natury. Dziś wiemy co to
burza i piorun, choć do końca nie jesteśmy jeszcze w stanie wyjaśnić
pewnych elementów tych wyładowań (np. pioruny kuliste), ale nikomu
normalnemu nawet przez myśl nie przejdzie, że to Bóg grozi palcem.
Takich przykładów można mnożyć i podawać setkami a nawet tysiącami.
Nauka zazwyczaj opierała się na efektach badania zjawisk, które były
albo „oczywiste” albo nie mieściły się w ramach aktualnie istniejącej
wiedzy. Zawsze jednak potrzeba było tego impulsu, iskry, która
powodowała zapłon.
Mimo to, często jeszcze spotykam się z tym, iż kiedy tylko zaczynam
mówić na jakikolwiek temat z tej dziedziny - wszyscy patrzą na mnie jak
na osobę niezbyt zrównoważoną... Nie czekają na argumenty, nie chcą słuchać; ważne, że UFO nie
istnieje, że nie ma dla nich czegoś takiego, jak jasnowidzenie. Na
jakiej podstawie to twierdzą? – bo nie uczą o tym w szkołach, bo taki
stereotyp stworzyły media, które jak już mówią o tych zjawiskach, to
jedynie w sezonie ogórkowym i zazwyczaj z ironicznym komentarzem.
Jakim trzeba być ignorantem i - nie bójmy się tego słowa - tchórzem, aby z
góry negować pewne zdarzenia, nawet im się dobrze nie przyglądając. Wiele z tych
osób, które interesują się ogólnie pojętą parapsychologią, robi to
dlatego, że w swoim życiu albo przeżyły niezwykłe sytuacje albo doszły
do niezwykłych wniosków i nie wyrzuciły tego ze swojej głowy. Gdyby nie
tacy jak oni świat byłby jeszcze daleki od wynalezienia koła. Skłonny
jestem nazywać ich pionierami przecierającymi szlak. Tak jak odkrywcy w
dawnych czasach, tak współcześni badacze często narażają się na ośmieszenie,
pokpiwanie, popukiwanie się w czoło. Traktuje się ich jako dziwaków,
którzy od czasu do czasu opowiedzą fajną bajkę przy ognisku. Nie
chcę, żeby nagle wszyscy profesorowie: zwyczajni, nadzwyczajni,
autorytety w różnych dziedzinach wiedzy, zaczęli wierzyć w duchy. Mam
tylko nadzieję że jeszcze za mojego życia oba środowiska będą mogły ze
sobą współpracować, bez dziwnych grymasów, które pojawiają się na
twarzach profesorów.
Doskonałym przykładem próby zrealizowania tego swoistego paktu może być
zorganizowane przez P. Lessa Hodunia Sympozjum „Ukryta Rzeczywistość”,
które odbyło się 8 kwietnia w Policach. Jako pasjonat zjawisk
niezbadanych (bo jednak to słowo najbardziej tutaj pasuje) miałem
ogromną przyjemność wysłuchać wykładu pana Prof. dr hab. Jerzego
Stelmacha na temat teorii Einsteina, a w związku z tym o ewentualnej
możliwości podróży w czasie. W tej samej Sali w obecności przybyłych
przedstawicieli świata nauki wystąpił pan Robert Bernatowicz, który
przedstawił przybyłym bogatą kolekcję zdjęć ORBS. W żadnym wypadku nie
narzucając nam co to może być, dało się jednak wyczuć podświadome
pytanie do obecnych profesorów „Co na to nauka?”. Podobnie, kiedy
przemawiał P. Krzysztof Jackowski, fenomen naszych czasów, człowiek
który na podstawie skrawka odzieży, przedmiotów, odnajduje morderców,
zwłoki ofiar... Nie starał się robić Show, ale korzystając z okazji
przedstawił kilka dokumentów potwierdzających jego zdolności: podziękowania od Policji z całego kraju.
Jakich jeszcze dowodów potrzebują sceptycy?
Odpowiedzi się nie doczekaliśmy, mimo to przypuszczam, że obecni na spotkaniu przedstawiciele
świata nauki w jakimś stopniu zainteresowali się tymi sprawami. To już
jest naprawdę dużo, wywołać u nich tą iskierkę, dać oswoić się z
naszymi argumentami czy dowodami. Jeżeli ludzie nauki przyjmują zaproszenia na tego
typu spotkania, to przede wszystkim ogromny szacunek dla nich, bo to już jest jakaś nadzieja na przyszłość. Oby ich
umysły otworzyły się i wreszcie dały odpowiedź na szereg nurtujących
ludzkość pytań.
Chyba już znana jest odpowiedź na pytanie zadane na początku tego
artykułu. „irracjonalne” jest złym słowem i dlatego zostało zamknięte
cudzysłowem. Dla nas wszystko jest racjonalne choć nie do końca
jeszcze zbadane.
Ludzkość, ze swoją niewielką w skali Wszechświata historią,
prawdopodobnie nie posiada nawet promila wiedzy, która jest dostępna, dlatego nie ma czasu na udawanie, że coś, co
nie jest empirycznie
doświadczalne nie istnieje. |